Idziemy do szkoły. Teoretycznie mogliśmy się jeszcze starać
dla Moniki o jeden rok w przedszkolu integracyjnym ale doszliśmy do wniosku ,
że już jest za duża i może stwarzać zagrożenie dla innych dzieci. Co prawda Monika
wobec młodszych od siebie dzieciaków jest niezmiernie przyjazna, wręcz
opiekuńcza, woleliśmy nie ryzykować. Idziemy zatem do szkoły specjalnej.
Wybraliśmy jedną ze szkół, która Agnieszce wydała się najbardziej przyjazna choć
chyba nie najbogaciej wyposażona. Monika ma świadomość, że nie będzie chodzić
już do przedszkola i cieszy się , że tak jak jej brat będzie chodzić do szkoły.
Widziała już szkolne boisko i plac zabaw. Zobaczymy jak się zaaklimatyzuje…
W czasie wakacji posyłaliśmy Monikę na półkolonie
organizowane przez jedną z krakowskich szkół specjalnych i jesteśmy zachwyceni
!!! A właściwie podzielamy zachwyt Moniki – z radością wychodziła z domu i z
niecierpliwością oczekiwała dnia następnego. Opiekunkami były młode kobiety i w
tym co robiły były rewelacyjne. Widać było, że dbają o dzieci i starają się by
te kilkanaście dni były dla dzieciaków atrakcyjne. Któregoś dnia Monika wróciła
z „umiejętnością” robienia sałatki ;) Jeśli w nowej szkole będzie taka opieka
to wszystko powinno pójść dobrze… Chcieliśmy tez spędzić parę dni na wsi ale
niestety, Monika pozbawiona wszystkiego tego do czego była przyzwyczajona w
domu, nie wytrzymała dłużej niż dwa dni.
No a poza tym czeka nas powtórne stanięcie przed lekarzem
orzecznikiem – tego zrozumieć nie możemy. Przecież choroba Córki się nie cofnie…
wiadomo, że będzie postępować… Kolejna
bieganina po papierki by lekarz nie wiedzący za bardzo o co w tej chorobie
chodzi spytał „co córka bierze?”… Nic nie
bierze… nie ma co brać…
Na całe szczęście omijają Monikę infekcje. Jedynie zmiany
neurologiczne powodują zachowania, nad którymi coraz trudniej zapanować. Za
radą neurologa chcieliśmy zrobić EEG ale Monika nie usnęła. Dała sobie założyć
elektrody – nawet podobała jej się taka korona – ale niestety nie usnęła…
następna próba w październiku…
No i to tyle. Dalej pozostaje najwdzięczniejszym obiektem
moich zdjęć… Z resztą sami oceńcie…